czwartek, 26 listopada 2015

Prolog

W dzieciństwie opowiadano nam bajki o innych krainach. Podobno, aby dostać się do nich należało przejść przez las gigantycznych drzew i okrążyć jezioro. Droga była długa i męcząca, ale na pewno musiała takowa istnieć, ponieważ co miesiąc, właśnie z tamtych rejonów przywożono nam materiały i jedzenie, których nie mogliśmy dostać w naszej wiosce.

Gdy byłam mała lubiłam siadać w malutkim saloniku mojej babci Gertrude i słuchać jej fascynujących opowieści o innych miastach, większych niż nasza mała miejscowość w samym sercu lasu. Babcia była kiedyś tam, dawno temu, gdy sama, wtedy jeszcze młoda i zdrowa była sławną pisarką. Na starość osiadła w Grotebordt, mieścinie położonej cholernie daleko od jakichkolwiek innych ludzkich siedzib, w środku dziczy. 

Niewiele wiem o życiu za Bramą, ale odkąd pamiętam, gdzieś z tyłu mojej głowy siedzi myśl o tym, żeby wyrwać się z tego miejsca, odkryć wielkie miasta, ogromne budynki i innych ludzi. 

Podobno, tam, za murami niebo jest zupełnie inne. Nie da się opisać tego słowami, babcia często o tym wspominała. Chciałam więc poznać, zobaczyć to niebo, którego nawet ona nie potrafiła oddać za pomocą mowy.

Trzymałam się z przyjaciółmi, Nico i Mei. Razem marzyliśmy o tym, że kiedyś wyjedziemy stąd, nie będzie nas wiele lat aż w końcu wrócimy w chwalę, jako jacyś sławni wojownicy, poszukiwacze przygód. Niestety, aby przedostać się za Bramę trzeba zapłacić dużo. Zbieraliśmy więc monetę po monecie. Mojej mamie średnio się to podobało, ale mój tata powiedział mi kiedyś, że mi pomoże.  I pomógł. Dał mi miecz, piękny, długi, stalowoszary.  Powiedział mi, że kiedy skończę 19 lat, będę mogła nim walczyć. 

Pewnej nocy obudził mnie ogień. Moje długie włosy zapaliły się, a ja rzuciłam się na podłogę, aby je ugasić. Wszędzie były płomienie, więc wybiegłam z pokoju dusząc się dymem. Zdawało mi się, że wszystko zajął ogień, nawet moje płuca. Wybiegłam przed dom, tylko po to, aby zobaczyć zwęglone ciała rodziców, spalonych do tego stopnia, że było widać kości. Byli na górze a ogień wybuchł na poddaszu. Później mówiono, że podali im truciznę i byli nieprzytomni. Obudzili się stojąc w ogniu i w amoku wybiegli z mieszkania, myśląc że ja zdążyłam się ewakuować. Mój pokój był na dole, więc ogień nie zrobił mi wielkiej krzywdy.

Widząc ich ciała w szoku wróciłam do domu, zabrałam z schowka (który na szczęście był blisko i był cały ) ogromny wór pieniędzy i pobiegłam do bramy. Zabrałam ze sobą miecz i pod groźbą śmieci (miałam wtedy 14 lat!) kazałam strażnikom wypuścić mnie. Biegłam dusząc się dymem, aż w końcu, po kilku godzinach marszobiegu upadłam w krzaki nieprzytomna.

Rozdział I- Córka

-HEEEEJ! OBUDŹ SIĘ!!!- słyszę, jak ktoś potrząsa mną i woła. Ale ja nie potrafię otworzyć oczu, wydać żadnego dźwięku. W końcu mój wybawiciel bierze mnie na ręce i gdzieś mnie niesie. Tracę przytomność.

Budzę się w wygodnym łóżku. Jestem w jakimś pokoju z ceglanych ścian, jest pusty, niezamieszkany. Wszędzie są kartony, pewnie pełne niewypakowanych rzeczy. Obok mojego posłania siedzi jakaś dziewczyna. Ma strasznie długie włosy, sięgające kolan. Na myśl o nich przypominają mi się moje własne, spalone. Dotykam ich z przerażeniem.

-Nie martw się, nie spaliły się całe. Musimy je obciąć, na końcach są zwęglone. Zrobimy to, jak poczujesz się lepiej.- mówi, zauważając mój strach.
-Gdzie ja...jestem?- mówię, zapominając języka w gębie.- poza tym czuję się już lepiej, dzięki.Jestem w stanie...funkcjonować.
- Chodź, w takim razie zaprowadzę cię do innych.

Idziemy długimi, drewnianymi schodami na dół, do salonu. Są tam cztery osoby. Dwóch chłopaków w moim wieku, jedna dziewczyna i dorosły mężczyzna.

-O!Widzę, że już się obudziłaś, świetnie, Taiga.- mówi ten starszy facet. Ma około 30 lat, co czyni go starszym, biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy w tym pokoju oprócz niego są nastolatkami.

-Skąd pan zna moje imię?- mówię odruchowo cofając się, póki moje plecy nie trafiają na cegły.
Wtedy podchodzi do niego jedna z dziewczyn i szepcze mu coś do ucha.

-Aha! Czyli pochodzisz z Groteborg! To normalne w takim razie, że nic nie wiesz...-mruczy a potem podchodzi do mnie i mówi:

- Może w twoim mieście nic ci nie mówili, ale w Stolicy jest o tobie głośno. W końcu jesteś córką byłego króla.
-CO?!- krzyczę a potem dochodzi do mnie, że facet pewnie sobie ze mnie żartuje. Ale jego mina wcale na to nie wskazywała.
-Twój ojciec był dobrym królem, ale został obalony i skazany na wygnanie przez obecnego władcę. Ten chciał upokorzyć twojego tatę i kazał mu osiedlić się w jakieś dalekiej wiosce i nikomu nie mówić, że jest tym, kim jest. Formalnie nadal królem, ponieważ tytuł nie został mu odebrany oficjalnie. Wybrał pewnie Groteborg, odcięty od świata skrawek ziemi, aby ułożyć sobie życie.
-Mój ojciec umarł, w nocy, przed tym jak mnie znaleźliście.- mówię.

W kącie, chłopak, który do tej pory siedział cicho, wydawałoby się, że chciał, aby go tu nie było podniósł się z krzesła. Miał takie same jak ja, białe włosy i szare oczy. Coś podskoczyło mi w sercu, kiedy podchodzi do mnie, wpatrując się, świdrując mnie oczami. Ma jakieś 17 lat, na oko.

-Umarł? Kiedy odchodził, powiedział, że mam się tobą zająć, gdy umrze...a więc dobrze, że tu trafiłaś.

-Nie mówiłeś o tym, Edwardzie.- mówi ten dziwny facet.
-Nie o wszystkim musicie wiedzieć.- szepcze pod nosem chłopak nazwany przez niego Edwardem.
-Nie uważacie, że powinniśmy coś jej wyjaśnić?- pyta inna dziewczyna, z krótkimi, czarnymi włosami, w ogóle cała ubrana na czarno.
-No tak! Mam na imię Wallert!- mówi starszy mężczyzna i podaje mi rękę a ja potrząsam nią zdziwiona.- to jest Erica, ta z czarnymi włosami, ta, która cię sprowadziła na dół to Aika. Ten młodszy chłopak w płaszczu to Danny, a ten tutaj to, jak już wiesz Edward, twój starszy brat.